Terry Richardson – profesjonalny fotograf czy zawodowy zwyrol? (Terry Richardson – photographer by occupation or professional pervert?)
wtorek, sierpnia 21, 2012
*Scroll down for the English version*
Terry Richardson – jeden z najlepszych obecnie fotografów
na świecie, pracujący z najjaśniejszymi gwiazdami show biznesu, dla czołowych
magazynów modowych i największych domów mody – ale tylko tych, które nie boją
się tego, czego Terry ma do zaoferowania najwięcej – prowokacji. Znany jest z
mieszania konwencji i z realizowania wielkich kampanii reklamowych przy użyciu
aparatu kompaktowego. Zdaje się nie dbać o szczegóły, a mimo potrafi osiągnąć piorunujący
efekt. Zestawienie niemal ascetycznych prac Terry’ego na przykład z
surrealistycznym przesytem Dave'a Lachapelle’a
(http://www.davidlachapelle.com/) przywołuje na myśl dwie różne epoki. Może
dlatego świat mody się w nim zakochał. Nie jest przekombinowany, a z większości
jego zdjęć bije jakby pochwała życia.
Oczywiście ten medal ma też drugą stronę. W wielu osobach
Terry budzi niesmak. Uważają go za starego dziada we flaneli i z wąsem, który
nadużywa swojej władzy, żeby pogapić się (żeby tylko!) na nagie ciała modelek.
Trudno puścić mimo uszu skargi niektórych z nich na niekomfortowe warunki pracy
(Terry rozbiera je, siebie, swojego asystenta itp.), a nawet wniesione
przeciwko niemu oficjalne oskarżenie o molestowanie seksualne. Jego prace mówią
same za siebie.
Terry prowadzi fotobloga, na którym jest zresztą bardzo aktywny
(http://www.terrysdiary.com). Patrząc na zamieszczane tam zdjęcia ktoś mógłby
powiedzieć „Przecież każda sesja jest taka sama! To portrety na białej ścianie
z wariacjami:
- nagości,
- fetyszu,
- długich włosów (nie tylko na głowie),
chętnie rudych,
- czerwonej szminki,
- tatuaży,
- wystających kości albo wystającego brzucha,
- zacierania różnic między płciami,
- żartu albo wyzwania,
- jego wielkich okularów,
- jego samego ubranego w kultową koszulę w
kratkę, z uniesionym w górę kciukiem i szczerzącym żółte zęby”.
I chyba miałby sporo
racji.
Ale w jakiś niesamowity sposób ten styl może się podobać.
Wyczuwalny na zdjęciach luz może być dowodem na to, że praca z tym fotografem
to nie mordęga, ale po prostu dobra zabawa. Widocznie świat kocha oryginałów. A
to odcięcie od mainstreamu zapewnia nam przecież alternatywę, którą tak lubimy
mieć. No i lubimy też być prowokowani. Abstrahując od modelek, Terry ma na
koncie liczne sesje z gwiazdami największego formatu! Najodważniejsze, rzecz
jasna, z tymi żyjącymi z kontrowersji - Lady Gaga, Linsday Lohan, ale pozowały
dla niego również takie anioły jak Jessica Alba czy Beyonce. Bo w sumie jak
długo można wyrażać uznanie dla tych samym motywów i konwenansów? Przyklaskiwać
sztuce, której owoce możemy nazwać roboczo „atakiem klonów”. Widocznie nie
wszystko, co interesujące, mieści się w granicach dobrego smaku.
Z drugiej strony, warto się zastanowić jak wiele jesteśmy
w stanie poświęcić dla dobra sztuki, w imię wolności ekspresji? Rosnąca
popularność Terry’ego dowodzi, że całkiem sporo. Zwłaszcza, jeśli nie chodzi o
nasze siostry i córki, ani poczucie własnej godności. Przecież to oczywiste, że
te wszystkie wychudzone modelki tylko marzą o tym, by się rozebrać przed
obiektywem znanego fotografa, albo nieznanego – nieważne, chodzi wyłącznie o
karmienie nadziei, że na fundamencie trudnych początków rozkwitnie
międzynarodowa kariera. Rozumie to doskonale każdy przedstawiciel
amerykańskiego świata mody, windującego Terry’ego na piedestał, który z
pewnością sam marzy o obcowaniu z nagim bezpruderyjnym wąsatym fotografem!
Oto jak w jednym wywiadów Terry tłumaczył się ze swoich
nietypowych praktyk:
„Na początek robię kilka
fotografii nago. Więc sam
się rozbieram i namawiam do tego modelkę. Czasem nawet daję jej aparat i
pozwalam zrobić mi parę zdjęć. Dla rozluźnienia i wprowadzenia właściwej
atmosfery. Nie wydaje mi się, żebym był uzależniony od seksu, ale mam swoje problemy. Może dlatego, że jako dziecko byłem nieśmiały, a teraz
jestem tym wielkim facetem z ogromną władzą?”
Czytając to wyjaśnienie nie
mogę się pozbyć wrażenia, że ten jego charakterystyczny uśmiech mówi:
„hahahahaha, wasza intuicja was nie myli – jestem zwykłym zwyrolem, ale przez
to, że każdy z was ma w sobie coś ze mnie, tolerujecie moje fanaberie! i dzięki
temu, za każdym razem, jak chcę zobaczyć cycki, po prostu wskazuję na kogoś
palcem i mówię „ej, ty!””
A może… te wąsy, koszula,
głupkowaty, lubieżny uśmiech to tylko taki żart? Stylówka jak każda inna, a
przy tym hipsterska, więc bardzo na czasie. I może rzeczywiście nie ma co
histeryzować z powodu nagości, bo moda i sztuka wymagają zarówno od twórcy, jak
i obiektu choć odrobiny ekshibicjonizmu..
Co do jednego nie mam
wątpliwości –obok Guy’a Bourdina, Oliviera
Toscaniego czy Stevena Meisela,
Terry to jeden z moich ulubionych profesjonalnych fotografów (albo zawodowych
zwyroli;) ).
Terry Richardson – photographer by occupation or
professional pervert?
Terry Richardson – currently one of the best photographers in the world.
Working with the most famous celebrities, best fashion magazines and numerous
top designer fashion houses. But only those not afraid of what he has to offer
in abundance – provocation. He is famous for mixing conventions and producing
shot campaigns for the fashion giants using simple compact camera. He seems not
to pay attention to details hence he knows how to get a sensational results.
Comparison of Terry’s almost ascetic works with for example Dave Lachapelle’s
surrealistic surfeit brings to mind two
different eras. Maybe this is the reason why fashion industry felt for him –
he’s not too complicated and many of his pictures simply emanate praise of
life.
Of course, there is the other side of the coin. Some people find Terry
Richardson disgusting. For some he’s nothing more than an old man wearing a flannel
shirt and creepy moustache, who abuses his power to undress (at the very least)
young models.
It’s hard to turn a deaf ear on models’ complaints about awkward
atmosphere on the set (Terry encourages them to take their clothes off, he
undresses himself, his assistant etc.) nor the official charges of sexual
harassment. His works speak for themselves.
Terry runs his own photoblog. After
watching its content one may jump to a surprising conclusion: „But all his
photo shoots are the same! These are all portraits against white wall with
variations of:
-
nudity
-
fetish,
-
long hair (not only on top of the head), preferably red,
-
red lipstick,
-
tattoos,
-
thinness or beer bellies,
-
blur of distinctions between the sexes,
-
joke or a challenge,
-
his huge nerd glasses,
-
himself dressed in a cult check shirt, with his thumb up, grinning from ear to
ear showing his yellow teeth.”
Frankly, he wouldn’t be very wrong.
But this separation from the mainstream is an alternative we all love to
have. And we like to be provoked. Apart from models, Terry shot plenty of some
real deal superstars! The most daring photo shoots were casted by most
controversial celebrities such as Lady Gaga or Linsday Lohan, but he has also
had such sweethearts like Jessica Alba or Beyonce posing for him. After all,
how long can one appreciate the same motives and etiquette? Applaud art which
is not creating but cloning? Apparently the interesting does not always fit in
the boundaries of good taste.
However incredibly it may sound – this style can tickle one's fancy. The
ease visible in his pictures can be considered a proof that working with him is
more of a fun than a torment. Clearly the world loves freaks.
One the other hand, we should think about how much can we sacrifice in
the name of art and freedom of expression? Apparently a lot, considering
Terry’s growing popularity. Especially when it doesn’t concern neither our
sisters and daughters nor self-respect. I mean, come on – we all know best that
all those skinny models are dying to undress in front of a famous photographer.
Or any photographer at all, just hoping to make an international career. This
is a common knowledge in the fashion industry which puts Terry on a pedestal. I
am sure that every member of this business likewise dreams about working with
unprudish photographer with a creepy moustache and his clothes off.
This is how Terry explained his ‘non-standard M.O.’ in one of the
interviews:
„I
start a shoot with taking some naked pictures. So I first
undress myself and then encourage model to follow my example. Sometimes I even
hand her the camera and let her take some pictures of me in order to achieve a
proper, relaxed atmosphere on the set. I don’t think I’m a sex addict but I do
have my problems. Maybe that’s because I used to be a shy kid and suddenly I am
this guy with a huge authority?”
Seeing such an explanation I can’t stop myself from thinking that his
smile really says: „hahahahaha, you’re right – I’m just an old perv, but
you tolerate my eccentricities because there is a little perv in each one of
you. Thanks to you every time I wanna see tits I just point at someone and
shout ‘hey you!’”.
On the other hand… Maybe the moustache, flannel shirt, daft and lustful
smile - all of that is just a joke? Just some kind of a hipster swag. And maybe
in fact there are no reasons to overreact because of some nudity. After all
fashion and art as a whole require some exhibitionism both from the artist and
his muse...
One thing is beyond doubt – beside Guy Bourdin, Oliviero Toscani or
Steven Meisel, Terry is one of my favorite photographers (or professional
perverts;) )
0 komentarze