Klątwy marzyciela (Curses of a Dreamer)
niedziela, lutego 23, 2014*Scroll down for the English version*
Czy marzenia
są przeklęte? Czy tylko zatruwają nasze umysły i szkodzą? Czy umiemy marzyć? Czy
w ogóle warto?
W pierwszym odruchu nie zamierzałam przytaczać definicji
marzenia. Wydawałoby się to zbędne, bo przecież każdy z nas doskonale wie, o
czym mowa. I jeszcze przed lekturą tego felietonu, gotów jest obalić wyżej
postawioną tezę. Ale czy aby na pewno sprawa jest tak oczywista? Jednym z
najbardziej podstawowych sprzętów w naszych domach powinien być słownik języka
polskiego. Tym z Was, którzy nigdy z niego nie korzystali, wydać się może
ciekawostką lub swoistym kuriozum. Słownik wyrazów obcych, zapożyczonych –
zrozumiałe. Synonimów i związków frazeologicznych – jak najbardziej! Ale jak
można rozłożyć na czynniki pierwsze słowa, które wydają się proste niczym
liczby naturalne, podstawowe, intuicyjne, niedające się podzielić i
sparafrazować. Albo zdefiniować bez... powtórzenia wyjaśnianego słowa.
Zacznijmy od krótkiego ćwiczenia: spróbujcie podać
definicję następujących wyrazów:
Myśleć
Uczucie
Sens
Czas
Wbrew pozorom, nie jest to zadanie, które wykonujemy
automatycznie. Zdecydowanie wymaga od nas skupienia i sięgnięcia do pokładów
naszej wiedzy. Ponieważ poniższe rozważania na temat marzeń dla niektórych same
w sobie mogą się okazać wyczerpujące, ich definicję po prostu przytoczę. Bo
dyskusję dobrze zacząć od precyzyjnego określenia jej przedmiotu. A o ile nie
unikniemy wielości opinii, możemy przynajmniej wykluczyć zbędne dysputy
semantyczne.
Marzenie:
1. Wytwór
czyjejś wyobraźni w postaci serii obrazów i myśli, pozwalających oderwać się od
rzeczywistości; także: wykreowany w myślach obraz czegoś upragnionego;
2. To, czego ktoś pragnie,
zamierza lub chciałby osiągnąć; dążenie, pragnienie;
3. Nierealny plan, zamysł,
mrzonka.
No dobrze, wroga już nazwaliśmy. Ale co nam z jego strony
grozi?
Klątwa definicji
Jak wiadomo, system gospodarczy opiera się na generowaniu
popytu na wszelkiego rodzaju dobra, zachęcaniu, za pomocą coraz bardziej
zmyślnych sposobów, do większej konsumpcji. Zatem czy nieodpartą potrzebę
posiadania sukienki z nowej kolekcji Valentino, widzianej w kolorowym
magazynie, można nazwać marzeniem? Czy wyobrażanie sobie siebie na piaszczystej
plaży w wyjątkowo pracowity dzień jest marzeniem? A może to tylko sztuczne
pragnienia wywołane przez sztab specjalistów od psychologii, socjologii i
wywierania wpływu, które tak naprawdę są tym, czego chcemy, a nie tym, czego
potrzebujemy, aby poczuć prawdziwe spełnienie, szczęście? Na potrzeby
niniejszych rozważań przyjmijmy, że ludzka podatność na manipulację jest faktem
i że bardzo często mamy problemy z identyfikowaniem własnych potrzeb.
Gdy już odpowiadamy sobie na pytanie, czego chcemy,
kwestia tego, czy jest nam to potrzebne, jest jedną z najmniej istotnych. Chęć
posiadania danej rzeczy lub doprowadzenia do określonego stanu faktycznego
przysłania nam kalkulację ryzyka i potencjalnych szkód, jakie osiągnięcie celu
może nam wyrządzić. Ta chęć może być napędzana euforią, ciekawością, poczuciem
odpowiedzialności za innych, niepoprawnym optymizmem, ale i lękiem,
nienawiścią, zazdrością czy strachem. Czy zaspokajając pragnienia dla pobudek z
tej drugiej grupy możemy poczuć się szczęśliwi?
Klątwa czasu
Marzenie o przeszłości wydaje się bezcelowe, ponieważ i
tak nie mamy na nią wpływu. Może z kolei przeszkadzać w kierowaniu naszej
energii w kierunku pożądanym, czyli ku przyszłości. Zdarza nam się je popełniać
w trakcie gry w „co by było gdyby”, zwłaszcza, gdy chcemy wyprzeć ze
świadomości niewygodne fakty i na dobrą sprawę, tylko w tej sytuacji może być
przydatne.
Marzenie o teraźniejszości może mieć z kolei wartość
motywacyjną, ale może też powodować niezadowolenie z istniejącego stanu rzeczy
i być źródłem niepotrzebnej frustracji.
Najrozsądniejsze wydaje się marzenie o przyszłości, bo to
ją możemy ukształtować własnymi działaniami (zakładając, że wszechświat nas nie
nienawidzi). Jest też jedno ALE, o którym później.
Klątwa przezorności
Jedna ze szkół w amerykańskiej literaturze motywacyjnej
głosi, że wszystkie dobre rzeczy, które mają się wydarzyć w naszym życiu
ściągamy do niego pozytywnymi myślami. Sekret szczęścia polega według niej na
wyobrażaniu sobie idealnego stanu rzeczy, głębokiej wierze, że ponieważ tak
bardzo czegoś pragniemy, to musi nastąpić. Oraz, co kluczowe, na unikaniu
zaprzeczeń, których nasza podświadomość nie rozumie. Na przykład, powtarzając
„NIE chcę być chory; choroba to coś, czego najbardziej się boję; gdybym
zachorował, całe moje życie ległoby w gruzach” wyobrażamy sobie stan
niepożądany i za pomocą wytworzonej takim komunikatem negatywnej energii, w
rzeczywistości przyciągamy go do siebie. Powinniśmy konstruować myśl w
następujący sposób: „Jestem zdrowy; doceniam swoje zdrowie, dzięki niemu mogę
realizować wszystko, czego zapragnę”. Niby banalne, a nie do końca. Większą skłonność
mamy chyba jednak do rozrysowywania czarnych scenariuszy, co podświadomie
traktujemy jako mechanizm obronny – oczekuj najlepszego, przygotuj się na
najgorsze. Tylko że w myśl tej szkoły, mimo poczucia słuszności, z gotowego
przepisu na sukces, wyjdzie nam zakalec.
Klątwa głodu
Docenianie tego, co się ma, to jedna z najrzadszych
umiejętności na świecie. Obraz tego, jak powinno być, który pielęgnujemy w
głowie, jest z jednej strony głównym motywatorem naszych działań i rozwoju, a z
drugiej istnym przekleństwem. Większość ludzi, niezależnie od tego, gdzie i
jakie życie prowadzi, nie jest zadowolona z istniejącego stanu rzeczy. Przecież
zawsze można mieć więcej. Nie ma sumy pieniędzy, której kobieta nie potrafiłaby
w wyobraźni (lub jeśli jest taka szansa – w rzeczywistości) wydać. Liczby
sportowych samochodów i pięknych kobiet, których mężczyzna nie chciałby
posiąść. W tej kategorii nie ma kryteriów obiektywnych. Nie zadowala nas
porównanie do tych, którzy mają gorzej od nas, są biedni, głodni, w stałym
zagrożeniu życia, nieuleczalnie chorzy itp. W teorii, z takiego równania
wychodzi nam oczywista konieczność cieszenia się życiem i doceniania miejsca,
czasu i warunków, w jakich przyszło nam żyć. Radość z tego trwa jednak
pikosekundę. Zaraz po niej zadzieramy głowę do góry i wskazujemy palcem na tych
piękniejszych, szczuplejszych, bardziej uśmiechniętych, pławiących się w
luksusach. Można dyskutować, czy zatem człowiek jest zachłanny za natury, czy
może jego wrodzona krótkowzroczność na trwałe lokuje go w gospodarczym
mechanizmie wiecznego nakręcania popytu. Instynktowna skłonność do rywalizacji
z jednej strony napędza światowe tryby (zwycięzcy), ale z drugiej w różnych
miejscach naraża mechanizm na szwank (przegrani), porównaj: rozwój ekonomiczny,
postęp naukowy a zamieszki i starcia zbrojne.
Klątwa sytości
Wiele haseł motywacyjnych zachęca do marzeń tak wielkich,
że aż niedorzecznych. Jest to o tyle dobre, że realizacja przedsięwzięcia
takich rozmiarów pochłania dużo czasu i energii, wymaga rozłożenia
implementacji śmiałego planu nawet na wiele lat. Dzięki temu zyskujemy poczucie
misji i sensu. Ale zwróćcie uwagę, że o ile zachęca się nas do marzenia, to
nikt nas tak naprawdę nie uczy, jak sobie ze spełnieniem marzenia radzić. Czy
wynika to z założenia, że jest to tak mało prawdopodobne? A może z potencjalnej
zawiści, jeśli naprawdę uda nam się je zrealizować? (Patrz: znaczenie trzecie w
definicji marzenia). No bo co dalej? Nowe marzenie? Zaczynanie od nowa czegoś
zupełnie innego? To prawda, że wiele osób najlepiej działa zadaniowo – od
jednej misji do drugiej. Ale co jeśli po spełnieniu wielkiego marzenia powstaje
pustka, której niczym nie potrafimy wypełnić? Co jeśli istotą życia jest
gonienie króliczka, a złapanie go odziera je z magii i odbiera nam chęć do
dalszej zabawy? Oskar Wilde powiedział: „Są
tylko dwie tragedie na świecie: jedna to nie mieć tego, czego się chce, a druga
mieć to, co się chciało.”
Klątwa przejedzenia (paradoksu
pieniądza)
Nieważne, na jak szlachetne intencje się powołujesz,
większość rzeczy, o których marzysz, sprowadza się do pieniędzy. Albo ich
wymaga albo jest ich źródłem.
- Nowy rower, buty, sprzęt do badań, studia za granicą, podróż dookoła świata, chirurgiczny zabieg upiększający <=pieniądze
- Miłość <= pieniądze.[1]
- Sukcesy sportowe <=> pieniądze.
- Sława w showbusinessie => pieniądze.
- Bogactwo = pieniądze.
Z wielkimi pieniędzmi przychodzi natomiast poczucie
satysfakcji, duma, wybuch poczucia własnej wartości, nowy wachlarz możliwości.
A następnie… nasycenie i znudzenie. Degeneracja relacji z ludźmi, którym
wdzięczność lub zwykłą sympatię potrafimy okazać wyłącznie w walucie. A na
końcu paranoja, że jedyne, co ich do nas przyciąga, to nasz majątek. Owce,
które mieliśmy we wzgardzie, które pnąc się w górę zostawiliśmy ogłupiałe w
swoim pędzie, nagle zrzucają na naszych oczach skórę i zamieniają się w stado
wygłodniałych wilków. Co robisz w tej sytuacji: próbujesz nią zarządzać,
minimalizować straty? Wycofujesz się? Zaspokoić Twój i ich apetyt może tylko
jedno: Więcej. Więc bierzesz się do pomnażania majątku, ale już nie dla własnej
przyjemności, ale w neurotycznym akcie obrony tego, co do tej pory udało ci się
zdobyć. Przyznacie, że ten obraz wykracza poza klasyczne wyobrażenie o
szczęściu.
Klątwa uznania
Ważnym jest, aby spełniać marzenia własne, a nie cudze.
Zanim pokiwacie głową w geście protestu, zastanówcie się nad tym przez chwilę.
Czy nie zdarzyło Wam się nigdy podejmować działań, o których wiedzieliście, że
chcieliby tego dla Was Wasi najbliżsi? Od błahych, typu wyjazd nad morze
zamiast w nasze ukochane góry, przez kierunek studiów nieśmiało podsuwany przez
zatroskanych rodziców po ważkie, takie jak prowadzenie domu zamiast kariery
zawodowej. Zjawisko wchodzenia w orbitę nie swoich marzeń jest też częste w
związkach, w których jeden z partnerów świadomie lub podświadomie stawia się w
pozycji podrzędności. Wszystko dobrze pod warunkiem, że takie wymuszone
zainteresowanie rzeczywiście w procesie poznawania stanie się naszym własnym.
Kiedy praktykowanie go zacznie nam sprawiać spontaniczną radość. Znamiona
patologii nosi z kolei sytuacja, w której satysfakcję z realizowania
„zapożyczonego” od partnera marzenia lub „własnego” - symbiotycznie i dosłownie
- z marzeniem partnera związanego, daje nam jedynie pochwała tegoż partnera.
Kiedy zamiast skupić się na czymś, co rzeczywiście daje nam radość, staramy się
robić wrażenie na partnerze, nabywając umiejętności z jego dziedziny.
Posługując się językiem, który doskonale zrozumie, żeby nie musiał się silić na
przekładanie naszego wysiłku wkładanego w realizowanie marzenia i osiągnięte
sukcesy w zupełnie innej dziedzinie. Dzielenie się własnym szczęściem z bliską
osobą – jak najbardziej, lecz uzależnianie go od drugiej osoby to strzał we
własne kolano.
Klątwa podświadomości
I powoli docieramy do sedna niniejszych rozważań.
Dlaczego RYSUJEMY MARZENIA, zamiast ROZPISYWAĆ CELE? Jakikolwiek by nie był
nasz wymarzony stan faktyczny, nazywanie go marzeniem jest jak wycieczka w góry
z plecakiem pełnym kamieni zamiast prowiantu i niezbędnego ekwipunku. Jak
często słyszycie albo sami budujecie zdania zawierające słowa „mam marzenie” i
„ale” na początku następującego zdania podrzędnego?
Apeluję o dwie rzeczy.
Po pierwsze. Abstrahując od nakreślonych powyżej
negatywnych scenariuszy konsekwencji, skoro pęd za szeroko rozumianym Więcej
leży w naszej naturze, pewnie i tak nie ma sensu z nim walczyć. Ale podejdźmy
do sprawy z pełnym zrozumieniem, bądźmy precyzyjni w określaniu swoich pragnień
i jednocześnie z ich artykułowaniem, szukajmy metod do ich realizacji. Bo
świadomość to połowa sukcesu. A im bardziej mgliste mamy wyobrażenie o własnej przyszłości,
tym więcej niepokoju i frustracji odczuwam w teraźniejszości.
Po drugie. Znajdźmy swój własny sposób na czerpanie
radości z życia również w dni powszednie, nie tylko od święta. Przyjmijmy, że istotą
marzenia jest zwyczajne oderwanie się od codziennych obowiązków i problemów. I jest
ono potrzebne do rozładowania psychicznego napięcia oraz podtrzymania motywacji
do pracy lub nieustannego doskonalenia się. Nie stawiajmy jednak znaku równości
pomiędzy szczęściem i spełnieniem marzeń. Najważniejsze, żeby nasza
sprecyzowana wizja świetlanej przyszłości nie przesłoniła nowych możliwości,
które się pojawią na drodze do jej realizacji.
Załóżmy, że chcielibyście zarobić swój pierwszy milion
przed trzydziestymi urodzinami. Sposób, w jaki o tym myślicie, może zdecydować o
waszym ewentualnym sukcesie lub o porażce:
(a) pierwszy milion przed trzydziestymi urodzinami to wytwór
mojej wyobraźni, moje pragnienie, mój nierealny plan.
(b) pierwszy milion przed trzydziestymi urodzinami to planowany
rezultat mojego racjonalnego działania, mój cel.
Jeśli dostrzegacie różnicę między podejściem opisanym w
punktach (a) i (b), warto było poświęcić kilka godzin na napisanie tego
felietonu. Wasza refleksja, niezależnie od tego, czy się ze mną zgadzacie, czy
nie, jest moją dawką szczęścia. Nie wymarzoną. Wypracowaną.
Rozwiązanie ćwiczenia ze wstępu felietonu:
Myśleć –
układać, porządkować w świadomości poznane fakty, doświadczone zdarzenia,
doznane wrażenia w celu poznania, zrozumienia rzeczywistości i kierowania swoim
postępowaniem; poznawać, sądzić, zastanawiać się, rozmyślać, namyślać się
Uczucie – 1. stan psychiczny, którego się doświadcza; (…) 3.
doznanie, wrażenie
Sens – właściwa
treść, znaczenie wymowa czegoś zgodna z logiką; logiczność, trafność
Czas – bezustanny
ciąg następujących po sobie chwil, nieustanne trwanie
Definicje na podstawie: „Wielki słownik języka polskiego” Opr. zbiorowe. Warszawa: Wydawnictwo:
Buchmann, 2009
[1] To duży skrót myślowy, ale zastanówcie
się – randkowanie, chęć spełnienia marzeń ukochanej osoby, wybudowanie domu,
zasadzenie drzewa, dzieci.
***
Curses
of a Dreamer
Is dreaming cursed ? Does it poison our
minds and is harmful? Do we know how to dream? Is it even worth anything?
At
first I wasn’t going to quote the definition of a dream. It seemed unnecessary
as each one of us knows exactly what we’re talking about; so yet before reading
this column is ready to disprove the above proposed thesis. But is it really
that obvious? One of the most basic equipment in our houses should be a Polish
language dictionary [editorial note: and similarly a dictionary of your native language].
For those of you who never used it before it may seem quite a curiosity or even
an oddity. A dictionary of foreign words and phrases - understandable.
Thesaurus or a dictionary of idioms - obviously! But how can one factorize
words that seem so simple, like the natural numbers, so basic, intuitive, that
could not be divided and paraphrased. Or defined without ... using the
determined word.
Let's
start with a short exercise : try to give a definition of the following words:
To think
A feeling
Sense
Time
Despite
appearances, this is not kind of a task we perform automatically. With no doubt
it requires our focus and referring to our knowledge. As the following
discussion about the dreams for some of you may itself be exhaustive, after all
I decided to cite the definition of a dream. I believe it is good to precisely
define the subject before entering into a discussion. And as we may not avoid
discrepancies, we can at least rule out the unnecessary semantic disputes.
A dream
1. Product
of someone 's imagination in the form of a series of images and thoughts
that
allow one to escape from reality; also a picture of something desired created
in one’s mind;
2. Something
what one wants, intends, or would like to achieve; a striving, a desire;
3. Wild
fancy, an aspiration, a daydream.
Well,
the enemy was identified. But in what ways does it threaten us?
The Curse of Definition
As
you well know, the economic system is based on generating demand for all kinds
of goods, on encouraging us, by using more and more clever ways, to increase
the consumption. Thus, can you call the irresistible need for a dress from the
new Valentino’s collection, seen in a magazine, a dream? Or is picturing
yourself on a sandy beach on a hectic day at work a dream? Or are these just
some artificial desires caused by a special unit of psychology, sociology and
influence specialists? Something that we really want, but not what we need to
feel fulfilled, happy? For the purposes of this discussion, let us assume that
our vulnerability to manipulation is a fact, and that very often we have
problems with identifying our own needs.
Once
we answer ourselves what we want, the question of whether we need it, is one of
the least important. The desire to have a certain thing or circumstances
disables us to run a proper calculation of risks and the potential harm that
achieving the goal could do to us. This desire can be driven by euphoria,
curiosity, a sense of responsibility for the others, incurable optimism, but
also by fear, hatred, jealousy or anxiety. Could getting what we want driven by
the motives of the second group make us happy?
The Curse of Time
Dreaming
about the past seems pointless, because we do not have power to change it.
However, it may interfere with steering our energy toward the desired direction
– the future. Sometimes we do that guessing what-if, especially when we want to
deny some inconvenient facts from our past; and actually these are the only
circumstances in which it could be useful.
Dreaming
about the present may be on one hand of a motivational value, but on the other
it can cause dissatisfaction with the status quo and therefore become a source
of unnecessary frustration.
Dreaming
about the future seems to be the most reasonable, because this one we can shape
with our own actions (assuming that the universe doesn’t hate us). However,
there is one BUT, which I will discuss later.
The Curse of Caution
One
of the schools in the American motivational literature says that all the good
things that happen in our lives we attract with the positive thoughts. The
secret of happiness is to picture the perfect state of affairs and have a deep
faith that it will happen because of how much we want it. The cardinal rule is
to avoid negations, because subconscious mind does not hear negatives. For
example, by saying "I DO NOT want to be sick, the disease is something I
am scared of the most, if I got sick, my whole life would fall apart" we
imagine the undesirable state and this creates negative energy which we
subsequently attract to our live. We should construct thoughts in the following
way: "I am healthy, I appreciate my health, it enables me to achieve
anything I want." Apparently trivial, but not exactly. I believe people
have a great tendency to conceive the worst-case scenarios, which we subconsciously
treat as a basic defense mechanism - expect the best, prepare for the worst.
Unfortunately, according to this motivational school, even despite the sense of
being right, having a ready recipe for a happiness we end up with a sad cake.
Curse of Hunger
Appreciation
of what one has is one of the rarest abilities in the world. The picture of how
it should be, we cherish in our mind, is on one hand the main motivator of our
activity and development, and on the other – a real curse. Most people, regardless
of where they live and what kind of life they lead, are not satisfied with the
status quo. After all, you can always have more. There is no amount of money
which woman could not spend, either in her vision or in a real life once she
got a chance. Or a number of sports cars and beautiful women a man would not
want to possess. There are no objective criteria in this category. We are not
satisfied comparing ourselves to those who are in a worse situation than us,
who suffer from poverty, hunger, whose life is in a constant danger, who are
terminally sick, etc. In theory, this equation comes with a solution that we
ought to enjoy our lives and appreciate the place, the time and the conditions
we live in. The joy of this, however, lasts a picosecond. Right after that we
look up and point a finger at those more beautiful, better-shaped, those who smile
more and who wallow in luxury. Therefore it can be argued whether it is because
people are greedy by nature, or perhaps their innate myopia permanently locates
them in the economic mechanism of perpetual demand stimulation. The inborn
tendency toward competition drives the world (winners), but also exposes the
mechanism to risk in certain places (losers); compare: economic development and
scientific progress versus the riots and armed clashes.
Curse of Satiety
A lot
of motivational slogans encourage us to dream really big. It can be good as the
execution of a project of this size takes a lot of time and energy and requires
masterminding implementation of such a bold plan even for many years. As a
result, we are on the mission and all makes sense. But notice that so long as
we are encouraged to dream, no one really teaches us how to deal with the
fulfillment of a dream. Is it because they assume that it’s so unlikely? Or
maybe because of a potential envy if we really make them come true? (See: point
three in the definition of a dream). I mean, what's next? A new dream? Starting
over something completely different? It’s true that many people work best from
one task to another. But what if a fulfilled dream is followed by an emptiness
that nothing can fill? What if the essence of life is to chase a white rabbit,
and catching it ruins the whole magic and kills your desire to play? Oscar
Wilde said: "In
this world there are only two tragedies. One is not getting what one wants, and
the other is getting it."
Curse of Overeating (The Paradox of
Money)
No
matter how noble intentions you refer to, most of the things you dream about
come down to money. Either it requires them or is their source.
• A new
bike, shoes, equipment for research, studies abroad, travel around the world, surgical beauty treatment <= Money.
• Love
<= Money.[1]
• Success
in sports <=> Money.
• Fame
in show business => Money.
• Wealth
= Money.
With
big money comes the satisfaction, pride, bloom of self-esteem, a new range of
possibilities. And then... satiety and boredom. Further, relationships with
people degenerate as we learn to express gratitude or affection only with
money. And at the end comes the paranoia that the only thing that attracts them
to us is our fortune. Sheep we despised and left behind dumbfounded in their
stampede, suddenly throw the sheep skins and turn out to be a flock of hungry
wolves. What do you do in this situation: you try to manage it, to minimize
losses? You back out? There is only one thing that can satisfy your and their
appetite: More. So you start to multiply your wealth, but this time not for
your own pleasure, but in the neurotic act to defend goods you have collected
so far. You must admit that this picture does not fit in the classic idea of
happiness.
Curse of Recognition
Everyone
has to remember to follow his own dreams, not someone else's. Before you
object, think about it for a moment. Haven’t you ever taken any actions which
you knew your loved ones would like you to take? From the trivial ones, like
going on holidays to the seaside instead of our beloved mountains; through the
direction of studies suggested by the concerned parents; to the weighty ones,
such as choosing staying at home over a career. This phenomenon of entering
into someone else’s dreams’ orbit is also common in relationships when one person
consciously or unconsciously subjects himself/herself to the other. This can be
fine, provided that such a forced interest in the process of learning becomes our
own. When we finally find spontaneous joy in practicing it. But the situation
when satisfaction from realizing a dream "borrowed" from a partner or
an "own" but symbiotically and literally connected with the partner’s
dream comes only with the partner’s praise, is pathological. When instead of
focusing on something that actually gives us joy, we try to impress our partner
by acquiring skills from his domain. Using the language that he understands so
he did not have to exert himself to translate our efforts made in order to
fulfill our dreams and to succeed in a completely different field. Sharing own
happiness with a close person is perfectly fine, but making our happiness conditional
on somebody else is a shot in our own knee.
Curse of the Subconscious
And
finally we get to the bottom of these considerations. Why DRAW DREAMS instead
of SETTING GOALS? Regardless of what we want to achieve, calling it a dream is
like a trip to the mountains with a backpack full of stones instead of packed
lunch and necessary equipment. How often do you hear or build sentences
containing the words "I have a dream" and "but" at the
beginning of the subsequent subordinate clause?
I
appeal for two things.
Firstly,
aside from the above mentioned scenarios of negative consequences, since the
urge to have more is inscribed in human nature, there is no point in fighting
it. But let’s approach the matter with a full understanding, let’s be precise
in determining our desires and at the very time of naming them, let’s think of
ways to realize them. Because knowing is half the battle. And the vaguer our
vision of the future is, the more anxiety and frustration we experience in the
present.
Secondly,
let's find our own way to enjoy life every day, not only once in a blue moon.
Let’s assume that the essence of dreaming is to escape from daily routine and
problems. And that it helps to relieve the tension and sustain motivation to
work and continuous improvement. But we shouldn’t put an equal sign between
happiness and the fulfillment of dreams. We must stay focused so our vision of
a brighter future didn’t obscure the new opportunities that could appear on our
way to its execution.
Let’s
assume that you would like to earn your first million before you turn thirty.
The way you think about it may decide about your eventual success or a failure:
(a) the
first million before I turn thirty is a product of my imagination, my daydream,
my unrealistic plan.
(b) the
first million before I turn thirty is the planned result of my rational
actions, my goal.
If
you see a difference between the approach described in clauses (a) and (b), it
was worth taking a few hours to write this essay. Your reflection, regardless of
whether you agree with me or not, is my dose of luck. I did not dream about it.
I worked for it.
Answers
to the exercise at the beginning of this column:
To think to arrange, organize in mind the
known facts, experienced occurrences, impressions in order to learn, to
understand reality and to control one’s actions; to get to know, to ponder, to
meditate
A feeling 1. emotional state which one
experience; (...). 3. sensation, impression
Sense right
content, meaning, consistency with logic; logic, accuracy
Time endless
course of consecutive moments, continuous duration
Definitions
based on "The Great Dictionary of the Polish language" Joint study.
Warsaw. Buchmann publishing
house, 2009
[1] It’s quite a mental
shortcut but think about it – dating, making dreams of the beloved come true, building
a house, planting a tree, raising kids.
1 komentarze
What's up colleagues, how is everything, and what you want to say concerning this piece
OdpowiedzUsuńof writing, in my view its really awesome in support of me.
my blog post; Louis Vuitton Online