Sen o Warszawie. (Literatka nostalgii w 3. rocznicę przeprowadzki) [My Warsaw Dream. (Nostalgia ultra on the 3rd anniversary of the move)]

wtorek, marca 12, 2013

*Scroll down for the English version*

Dzisiaj mijają dokładnie trzy lata, od kiedy przeprowadziłam się do Warszawy. Co się z tym wiąże oprócz tradycyjnej rocznicowej domówki? Nostalgia ultra.
         Nie chcę się patetycznie rozpisywać o tym, jak bardzo kocham miasto i ludzi, których za sobą zostawiłam, przyjeżdżając do stolicy. Bo choć nie jest to popularny pogląd, tak naprawdę coraz mniej mnie z nimi łączy. Teraz tutaj toczy się moje życie, tu mam pracę i znajomych, siłownię, fryzjera, salon kosmetyczny, bibliotekę i najbliższy monopolowy. Adres korespondencyjny zmieniłam na warszawski, ale póki co zmiana meldunku byłaby dla mnie równoznaczna ze zdradą. Rozumiem racje obu stron, ale podatki i tak będę płacić we Wrocławiu. Przecież gdyby ktoś cztery lata temu powiedział, że kiedyś będę mieszkać w Warszawie, uśmiałabym się do łez. Wrocławianie (nie tylko oni zresztą) co do zasady mają o mieszkańcach stolicy jak najgorsze zdanie. I vice versa. Przez pierwszych kilka miesięcy znajomi autochtoni podpytywali mnie zaczepnie czy już się czuję i mianuję warszawianką. To oczywiście efekt ich skłonności do generalizowania, gdyż znaczna część ludności napływowej rzeczywiście pochodzi z małych i bardzo małych miejscowości. Przyjeżdżają bez tożsamości, bez kapitału kulturowego i nawyków, którymi nasiąka się dorastając w dużym mieście i dopiero tutaj kształtują się ich gusta. Jednak szybko dali sobie spokój słysząc w odpowiedzi, że nie przyjechałam do Warszawy szukać siebie, bo doskonale wiem, kim jestem i czego chcę. I że nie muszą się martwić, że zabiorę im miejsce pracy, bo z moją ograniczoną znajomością topografii miasta, nie zamierzam przypuścić szarży na ich niszę kierowców taksówek. Teraz każdy znajomy Warszawiak obudzony w środku nocy powie bez wahania, że jestem z Wrocławia. I niejeden jest pod wrażeniem mojej użytecznej wiedzy na temat ich miasta. Teraz ich żarty ograniczają się do mówienia do mnie po niemiecku (bezradna).
Absolutnie nie należę do grona słoikowych malkontentów, którzy przyjechali do znielubionej Warszawy wyłącznie za chlebem i dzielą cały swój czas pomiędzy narzekanie na to miasto oraz jego mieszkańców i dojazdy do pracy. Którzy na co dzień siedzą w wieloosobowych służbowych mieszkaniach, a w weekendy najchętniej wracają do rodzinnych domów i na lokalne dyskoteki. Owszem, pierwszy rok tutaj spędzałam w pracy od 8:30 do 19:30, przemieszczając się na zakupy i czasem na imprezy wyłącznie samochodem i to jako pasażer. Do pracy miałam raptem 2 km. Nie musiałam się orientować w tym terenie postradziecko zabudowanym. Dopiero po roku oswajania się z korpo i nowym tempem życia obudziła się we mnie potrzeba wyjścia z domu. Doszłam do wniosku, że najlepszą metodą na oswojenie Warszawy będzie poznać ją, znaleźć coś, co w niej polubię i upewnić się, że będzie tego w moim życiu pod dostatkiem. Dużo chodziłam po mieście. Na pierwszym spacerze z moim bardzo dobrym kolegą zaliczyliśmy 14 km pieszego zwiedzania i plenerowy koncert Molesty (wow, bo tego typu wydarzenia we Wrocławiu to naprawdę rarytas). Momentem przełomowym było odkrycie, że Marszałkowska jest równoległa do Jana Pawła, a nie prostopadła – wtedy poczułam, że nigdy się tu nie zgubię J
Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że lubię Warszawę. Zwłaszcza plenerową. Nic tak nie koi moich nerwów jak wizyta na PolMoku. Gdy tylko wchodzę na Ścieżkę Kapuścińskiego, zapominam o zgromadzonych w ciągu dnia frustracjach, urażonej dumie, rachunku za telefon. Odczuwam satysfakcję za każdym razem, gdy goście z Wrocławia po wycieczce po stolicy ze mną, wszyscy bez wyjątku przyznają, że to jednak całkiem fajne miasto. Fakt, mój wiosenno-letni autorski program zwiedzania jest bardzo rozbudowany, a punktami kontrolnymi w trakcie wyprawy są lokale serwujące zimne napoje alkoholowe. W sumie z tego chyba powodu nigdy nie udało nam się zrealizować całego harmonogramu;) Ale przede wszystkim są to miejsca wyjątkowe i niespotykane we Wrocławiu. Dlatego na przykład z rozczarowaniem obserwowałam zeszłoroczną batalię urzędu miasta z knajpami trawnikowo-leżakowymi, które nadają charakter Powiślu. Stolica musi mieć ofertę rozrywkową. To nie jest miasto, do którego przyjeżdża się żyć w ciszy i spokojnie się zestarzeć. Nie jest to na pewno najciekawsze miasto spośród tych, w których miałam okazję pomieszkiwać. Ale będę je zawsze pamiętać z powodu kilku rzeczy, którym w przyszłości zaprzeczę, że kiedykolwiek miały miejsceJ     
 

       Ten medal ma oczywiście również drugą stronę. Warszawa zmieniła mnie na gorsze. Jestem mniej ambitna, bardziej cyniczna i mam większe skłonności do relatywizmu. Więcej piję. Liczne relacje z ludźmi poznanymi tutaj utwierdzają mnie w przekonaniu, że większość z nich to ch*je i interesowne ku*wy. Ale przynajmniej to rozczarowanie pchnęło mnie do pisania! Zdecydowanie lepiej się tworzy na zgliszczach szczęścia niż w jego pełnym blasku. Dla mnie to nie jest miasto, do którego przyjechałam spełniać swoje marzenia. Przeprowadziłam się tu z kimś, kto był mi wtedy bliski i to była jego, a nie moja, szansa. Dzisiaj nawet ze sobą nie rozmawiamy, a mimo to ciągle tu jestem. Podsumowując ostatnie trzy lata dochodzę do wniosku, że to tutaj spotkały mnie najbardziej przykre rzeczy, a mimo to nadal stąd nie wyjeżdżam. I wcale nie zamierzam tłumaczyć tego magią miasta i specjalnymi uczuciami, które do niego żywię. Tylko mimo trudności, nie zamierzam salwować się ucieczką. Po trzech latach dociera do mnie po prostu, że najwyższy czas ruszyć dupę, żeby ten sen o Warszawie nie zamienił się w koszmar;)




My Warsaw Dream

Nostalgia ultra on the 3rd anniversary of the move


It’s been exactly three years since I moved to Warsaw. What does it mean, except the traditional anniversary party at the Ket’s headquarters? Nostalgia ultra.
I am not going to dwell about how much I love the city and the people I have left behind, moving to Warsaw. Because even though it may not be quite a popular opinion, we have less and less in common. Here is where I live now, I have my job and my friends here, my favorite gym, hairdresser’s, beauty salon, library and the nearest 24/7 liquor store. I have changed the corresponding address to Warsaw, but reporting myself here would be for now an equivalent to betrayal. I understand the arguments on both sides, but I will continue to pay my taxes in Wroclaw. To be honest, if someone told me four years ago that one day I would live in Warsaw, I would most definitely laugh to tears. People from Wroclaw (and not only them) in principle have the worst opinion about the inhabitants of the Polish capital. And vice versa. For the first few months my local friends kept teasing me asking if I already feel and call myself a resident of Warsaw. This, of course, resulted from a common tendency to generalize, since a significant portion of the immigrant population comes from small and very small towns. These people often come here without an identity, without any cultural capital and habits, which one normally soaks up growing up in a big city. And just here is where they develop their tastes. However, those friends soon gave it up learning that I didn’t come to Warsaw to find myself, because I already knew exactly who I was and what I wanted. And that they do not have to worry about me taking their jobs, because with my limited knowledge of the topography of the city, I'm not going to endanger their niche of taxi drivers. So now, each of my friends from Warsaw awakened in the middle of the night would say without any hesitation that I'm from Wroclaw. And a lot of them are truly impressed with my useful knowledge about their city. Now the jokes are limited to speaking to me in German (helpless).
Needless to say, I’m not one of the visiting malcontents who came to the hated Warsaw to earn a living and share all of their time between complaining about the city and its residents and commuting. Who normally stay at the company apartments which they share with other workmen, and who return for the most weekends to their family homes and their local discos. Yes, I spent my first year here at work from 8:30 am to 7:30 pm, only going out shopping and sometimes parties, exclusively by car and of course as a passenger. My work was only 2 km away from home. For all this reasons I didn’t even need a sense of direction amidst this post-Soviet architecture. The whole year of adapting to the corporate mode and the new pace of life must have passed until I felt like finally leaving the house. I figured out that the best way to accustom to Warsaw will be to get to know it, to find something I like here and make sure I will have a lot of that in my life. I walked a lot around the city. At the first walk with a very good friend of mine we did a 14 km walking tour and an open-air concert of Molesta (pretty wow, because this type of events used to be a rarity in Wroclaw). The breakthrough came with a discovery that Marszałkowska Street is actually parallel to Jana Pawła II, not perpendicular – only then I felt that I will never get lost here J
Cross my heart, I do like Warsaw. Especially outdoor. Nothing soothes my nerves quite like a visit to PolMok (Pole Mokotowskie park). As soon as I walk on the Ryszard Kapuscinski's Path I forget about frustrations mounting up during the day, pique, a phone bill. I feel satisfaction every time my guests from Wroclaw after a tour of the capital with me, all of them, without exceptions, admit that this is actually a pretty cool city. Ok, my original spring and summer touring program is very extensive, and the checkpoints are the places serving cold beverages. In fact this may be the reason why we are never able to meet the schedule ;) But most of all, it’s about the places which are special and unparalleled in Wroclaw. So that’s why last year I was very disappointed to watch the war the city of Warsaw declared to the lawn&sunbeds pubs which makes the Powiśle such a unique district. Capital city must have a lot of entertainment to offer. This is not a place where you come to live in peace and grow old. This is certainly not the most interesting of the cities I had the opportunity to live in. But I'll always remember it because of those few things that happened here, which in the future I will most surely deny they ever did. 

         But of course every coin has two sides. Warsaw has changed me for the worse. I'm less ambitious, more cynical and prone to relativism. I drink more. Many of the people I met here only undermined my faith in humanity, proving to be a bunch of di*ks and mercenary who*es. But at the end of the day these disappointments pushed me towards writing! The most prolific creation process usually starts once you reach the bottom, when you’re totally devastated, not totally happy. It’s not the city I came to in order to fulfill my dreams. I moved here with someone who was close to me at that time, and it was his, not mine, chance. We don’t even talk to each other anymore, and yet I'm still here. Summarizing the last three years, I come to a conclusion that this is where the most unpleasant things happened to me, but somehow I’m still not leaving. And it’s not because of the magic of this city and some special feelings I have for it. I guess despite the obstacles, I'm not going to run away. After three years, I just realize that it’s high time I moved my ass so the dream of Warsaw has not turned into a nightmare ;)

You Might Also Like

2 komentarze

  1. jesteś wielka! bardzo inteligentna kobieta! Kocham Cie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło w końcu przeczytać ciepłe i miłe słowa osoby przyjezdnej z innego miasta, na temat Warszawy.
    Jako rodowita Warszawianka mam dość opluwania, narzekania etc. Jak dobrze ujelas, Warszawa ma swoje plusy i minusy.. Tak jak każda moneta ma swoj awers I rewers. Zarówno Wrocław jak i Warszawa ma swoja specyfikę, jedyna i niepowtarzalna. Koniec kropka. Pomimo minusów, dobrze a nawet wrecz swietnie sie tutaj odnajdujesz. I o to w tym wszystkim chodzi. Pomimo, iz sama juz w Warszawie nie mieszkam, takze nigdy nie wyobrażałam sobie, ze mogłabym ja opuścić... Chciałabym, zyczylabym sobie aby dla dobra jej imienia... wiecej było takich osób przyjezdnych jak Ty, znających swoja wartość i siebie, ale jednoczesnie otwartych POZYTYWNIE na nowe doświadczenia. Pozdrawiam Sabina :)

    OdpowiedzUsuń

Subscribe